Kasia i brukselkowy problem

Kasia, jak każdego dnia, po powrocie do domu

i dziś prędko rzuciła plecak do swojego pokoju, umyła rączki

i usiadła zniecierpliwiona przy stole, żeby zjeść

z rodziną pyszny obiad

i porozmawiać

o minionym, swoim dniu

w szkole i rodziców w pracy.

Dziewczynka była dziś wyjątkowo głodna

i szczególnie nie mogła doczekać się tego, co tak pięknie pachniało

w całym domu, już od progu.

Dzisiaj mama przygotowała zapiekany makaron z warzywami. Była marchewka, brokuły, groszek, kalafior i …brukselka…

no właśnie, brukselka…dużo brukselki.
– Smacznego Kasiu- powiedziała mama.
– Smacznego…powiedziała Kasia cicho, ze skrzywioną miną, grzebiąc widelcem

w talerzu.
– Czy coś się stało córeczko?- zapytał Tata.
– Brukselka… fuj…nie znoszę brukselki – odparła Kasia, stale odgarniając warzywa

na boki.
– Kasiu, wyciągnij sobie w takim razie brukselki, jeśli tak bardzo Ci nie smakują i zjedz resztę bez nich.- powiedziała Mama.
– Nic to nie da. Czuję ich smak, nawet jak ich nie ma na talerzu. Wszystko nimi teraz smakuje- odpowiedziała Kasia. – Czemu dodałaś brukselkę?!
– Bo po pierwsze my wszyscy ją bardzo lubimy, a po drugie jest zdrowa!- odpowiedział siostrze Tomek.
– Kasiu, proszę, zjedz obiad. Brukselka jest naprawdę zdrowa. Pomaga nie chorować zimą, wiesz? – poprosiła Mama.
-I tak jej nie będę jadła…
Kasia zaczęła wyjadać z kwaśną miną sam makaron ze środka zapiekanki.
-Nie podoba mi się ta mina…Co zatem zrobisz z resztą swojego obiadu? – zapytał Tata.
– No jak to co? Wyrzucę do śmieci. – powiedziała zdziwiona pytaniem Kasia.
– Kasiu, jedzenia się nie wyrzuca do śmieci, można dać zwierzętom – powiedzieli razem Mama i Tata.
– Kasia, wiesz, że niejedno dziecko oddałoby wszystko za taki obiad?- wtrącił się do rozmowy Tomek.
– Taaa…za brukselkowy obiad…nie wydaje mi się…- odburknęła Kasia.
– Tak Kasiu, Tomek ma rację- powiedziała mama. – Nawet nie masz pojęcia ile dzieci teraz, właśnie w tym momencie na Świecie, nie ma nic do jedzenia i od kilku dni ma puste brzuszki…
– Dlaczego mama im nie ugotuje obiadu?- zapytała zdziwiona Kasia.
– Bo nie ma. Bo albo jest biedna, albo żyją w takich miejscach na Ziemi gdzie jest susza i nie rośnie nic, co można zjeść.
– To…co te dzieci jedzą?- zmartwiła się Kasia.
– Często, długo nic…zjadają to, co uda im się zdobyć i uwierz…nie marudzą…cieszą się każdym kawałkiem jedzenia, który chwilowo zapełni, choć trochę ich głodne brzuszki.
– Dlatego tak bardzo ważny jest szacunek dla jedzenia i wdzięczność za to, że je mamy każdego dnia na stole – dodał tata.
– A czy możemy zawieźć im jedzenie?
– Kasiu, to bardzo wspaniałomyślne ale nie możemy tego zrobić. Te kraje są za bardzo oddalone od nas. Ale możesz co innego- możesz zastanowić się nad tym, co zrobić, żeby jedzenie się nie marnowało, możesz również podzielić się kanapką, jeśli widzisz,

że jakieś dziecko jej nie ma i może być głodne.
Najważniejsze jest to, żeby szanować jedzenie i nie marnotrawić go. Możesz również modlić się za te dzieci.
To bardzo wielki dar i szczęście, jeśli mamy co jeść – odpowiedziała mama, patrząc znacząco na córeczkę.
-Rozumiem…to ja pomyślę … – szepnęła Kasia i zaczęła pomału zjadać zawartość swojego talerzyka.

 

Dziewczynka zjadła prawie cały obiad, choć rzeczywiście, kilka brukselek zostało na talerzu. Kasia wstała od stołu, gdy nadszedł czas sprzątania po posiłku. Podeszła do Tomka, spojrzała na Jego talerz i powiedziała:
– Tomek, nie dojadłeś. Może za dużo sobie nałożyłeś? Lepiej wziąć mniej i potem sobie dołożyć niż zostawiać resztki, które Ci się już nie zmieszczą do brzucha.
– Masz rację Kasiu- uśmiechnął się Tomek.- Będę o tym pamiętał.
– Kasia zabrała również talerze rodziców i zgarnęła wszystkie resztki do miseczki.
Mama przyglądała się uważnie córeczce.
– Mamusiu, czy masz coś jeszcze, czego nie zjemy? – zapytała.
– Tak Kasiu, mam jeszcze trochę obierek, gniecionych ziemniaków z wczorajszego obiadu, trochę suchego chleba i resztki warzyw, które kroiłam do dzisiejszego obiadu.
– To ja to zapakuję i zaniosę babci mojej koleżanki Zosi, która ma świnie i kury.

One to zjedzą.

 

Od tamtego dnia, Kasia każdego dnia przy wieczornej modlitwie, prosiła Pana Boga

o to, żeby miał w opiece wszystkie dzieci na całym Świecie, które są głodne i ludzi, którzy poświęcają niekiedy całe swoje życie na to, aby nieść im pomoc.

 

(Acha…i sama też stwierdziła, że ta brukselka to nie jest aż taka strasznie fuj, jak się wydawało 😉 )